niedziela, 21 kwietnia 2013

KONIEC

Witajcie Kochani!

Ja.... ja was bardzo przepraszam, ale kończę z pisaniem tego bloga i każdego innego. Po prostu nie daję rady. Tu nie chodzi tylko o brak czasu, którego mam co raz mniej. Za dwa dni egzaminy, poza tym trzeba się przyłożyć do nauki u skupić właśnie na niej, bo mam zamiar dostać się do klasy, do której chcę się dostać (w liceum). Oczywiście mogłabym kontynuować pisanie po egzaminach i pisać tylko w weekendy, ale jest jeszcze jeden powód, dla którego jest to niemożliwe. Już nie jestem tak bardzo zakochana w 1D, jak kiedyś. Nie zrozumcie mnie źle... Nadal jestem directionerką, ale chłopcy nie są już dla mnie tak bardzo ważni. Ważni - owszem, ale nie tak, jak kiedyś. Bardzo mi przykro z tego powodu, ponieważ chciałam doprowadzić to opowiadanie do końca, pomimo że i tak już je schrzaniłam. Jeszcze raz przepraszam...

Tymczasem, jeżeli chcecie mnie bliżej poznać zajrzyjcie tutaj: klik
Jest to mój nowy blog, ale nie z opowiadaniem. Mam nadzieję, że zechcecie tam zaglądać.

Żegnajcie

wtorek, 9 kwietnia 2013

4. "Spróbuj mnie zrozumieć."

     Minęły dwa tygodnie od ostatnich odwiedzin Louis'a, które nie za dobrze się skończyły. Jakoś udało mi się wytłumaczyć Eleanor, że zachowanie jej chłopaka było całkiem normalne, jeśli chodzi o sytuację tego typu. Przecież każdy normalny koleś jest zły na siebie za to, iż zapomniał o tak ważnym wydarzeniu, jakim jest rocznica związku. Nic więc dziwnego w tym, że wyszedł. Rozumiem go. Sama nie wiem dlaczego, ale rozumiem. Czasem ludzie potrzebują czasu na to, aby przemyśleć parę spraw, zastanowić się nad popełnionymi błędami i nad sposobem, w jaki można je naprawić. Często znajduję się w takiej sytuacji, że po prostu muszę pobyć sama. Potrzebuję takiego czasu na odnalezienie się we własnym świecie, na poukładanie myśli i wszystkiego innego. Tacy już jesteśmy. Każdy z nas jest człowiekiem i każdy z nas popełnia błędy. Bez wyjątku. Nie ma ideałów. Nigdy nie było.

     Dzisiejszy dzień - z resztą, jak każdy inny - nie należy do najciekawszych. Nigdy nie nudziłam się tak bardzo, jak tutaj - w więzieniu. Muzyka, książki, zeszyt i ołówki już mi nie wystarczają.
Każdy dzień jest taki sam.
Monotonia.
Codziennie słucham muzyki.
Monotonia.
Codziennie czytam książki.
Monotonia.
Codziennie coś rysuję.
Monotonia.
Tu nie da się normalnie żyć. W sumie, dlaczego ja się w ogóle dziwię? Przecież to więzienie. Pobyt tutaj ma być dla mnie karą i jest. Zabrano mi wolność, możliwość zabawienia się, poznania nowych, ciekawych ludzi. Aczkolwiek, tu, w więzieniu również mogę nawiązać nowe znajomości, ale bądźmy szczerzy - to nie to samo, co na przykład w klubie.

     Dźwięk przekręcanego zamka. Mosiężne drzwi od naszej celi otwierają się, a w nich staje strażnik.
- Panno Adams, ma pani gościa. - powiedział poważnym tonem głosu, a ja nie mogłam się poruszyć. Kto mógłby mnie odwiedzić? Przecież jestem nikim, dla nikogo się nie liczę, nikt mnie nie potrzebuje... - Panno Adams. - powtórzył, co sprowadziło mnie na ziemię.
Zamknęłam książkę, którą akurat czytałam i ruszyłam w kierunku wyjścia z celi. Spojrzałam na Eleanor, która delikatnie się uśmiechała i gestem ręki pokazywała, abym szła za strażnikiem. Nie miałam innego wyjścia. Chociaż nie... Miałam. Mogłam zostać i odmówić spotykania się z kimkolwiek, jednak ciekawość tego, kto postanowił mnie odwiedzić wygrała, co spowodowało, że po kilku minutach, znalazłam się w odpowiedniej sali. Jakie było moje zdziwienie, gdy za szybką, przy telefonie ujrzałam czekającego na mnie Louis'a. Myślałam, że nastąpiła jakaś pomyłka i strażnik pomylił mnie z Eleanor, ale moje wątpliwości i nadzieje zostały zniszczone, kiedy zobaczyłam, jak Lou woła mnie do siebie gestem ręki.
Niepewnie usiadłam na krześle i wzięłam do ręki słuchawkę. On uczynił to samo. Przez chwilę oboje milczeliśmy, co sprawiało, iż czułam się trochę skrępowana, a na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
- Witaj, Bri. - posłał mi ciepły uśmiech, co odwzajemniłam.
- Cześć Lou. - odpowiedziałam i czekałam na dalszy rozwój akcji.
Nie miałam bladego pojęcia z jakiego powodu ten chłopak chciał się ze mną spotkać. Żadna sensowna myśl, nie pojawiła się w mojej głowie. W moim przypadku, to nic nadzwyczajnego. Dość często zdarzały mi się zaniki logicznego myślenia. Nie, nie jestem mało inteligentna, czy głupia. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu w mojej głowie, w sytuacjach stresowych pojawia się zupełna pustka. Próżnia. Tak było i tym razem.
- Jak się czuje Eleanor? - zapytał, a wyraz jego twarzy spoważniał.
- Dlaczego po prostu z nią nie porozmawiasz? Nie chcę być waszym pośrednikiem. - odpowiedziałam lekko oburzona postępowaniem Tomlinson'a. Ile on ma, do cholery, lat?
- Spróbuj mnie zrozumieć. - wyszeptał, a jego oczy się zaszkliły.
- Próbowałam i to nie raz, Louis. Próbowałam i zrozumiałam, ale teraz już nie mogę. - rzekłam.
- To znaczy? - zadał kolejne pytanie. Czy on na prawdę jest takim idiotą?!
- Lou, posłuchaj... - siliłam się na spokojny ton głosu. Nie mogłam stracić cierpliwości. Po prostu nie mogłam. - Wyjaśnij mi, jak mam zrozumieć to, że zamiast spotkać się z dziewczyną, którą kochasz, spotykasz się ze mną, aby dowiedzieć się, jak ona się czuje, hmm? No jak, do cholery!? Przecież to twoja dziewczyna. Kochacie się, pamiętasz? Dlaczego, więc nie możesz się z nią zobaczyć, wytłumaczyć jej wszystkiego i przeprosić? Dlaczego? Wyjaśnij mi, bo nie rozumiem. I pomimo tego, że bardzo chcę, nie potrafię. - powiedziałam.
- Ja... ja sam nie wiem. Nie potrafię spojrzeć jej w oczy po tym wszystkim... - mruknął.
- Louis, kurwa, to twoja dziewczyna! A ta sytuacja to jest nic. Nie chodzi o to, że zapomniałeś, ale poddałeś się. Bez żadnego słowa ją opuściłeś, zostawiłeś samą. Jak myślisz? Jak mogła się poczuć? - zadawałam kolejne pytania, co raz bardziej zbulwersowana zachowaniem Tomlinson'a. - Człowieku, zastanów się co ty robisz. - dodałam.
W tym momencie na salę wkroczył strażnik z informacją, że czas na widzenie już się zakończył. Wstałam z krzesła głęboko oddychając i starając się uspokoić. W końcu, razem z mężczyzną ubranym na czarno opuściłam izbę spotkań.

     Szłam więziennym korytarzem u boku strażnika. Pomimo tego, iż ciałem byłam na ziemi, myślami - zupełnie gdzieś indziej. Nie mogłam pozbyć się z głowy tej cholernie dziwnej rozmowy. Tego spotkania. Louis'a. Cały czas przed oczami widziałam jego obraz. Te roztrzepane włosy. Pozbawione jakiejkolwiek radości oczy. Bladość skóry. Trzęsące się ręce. Ta sytuacja go przerasta, to widać. Jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego boi się rozwiązać ten problem. Dlaczego nie może porozmawiać i przeprosić Eleanor. Są razem, kochają się. Więc co stoi na przeszkodzie? Nie wiem, ale się dowiem. Już wkrótce.
Nagle zostałam zatrzymana. Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się przy celi mojej i El. Strażnik otworzył drzwi, a ja weszłam do pomieszczenia. Eleanor spała, co mi nie przeszkadzało, ponieważ nie musiałabym odpowiadać na pytanie odnośnie tego, kto mnie odwiedził. Nie chcę jej mówić o Louis'ie. To jeszcze mocniej by ją przygnębiło. W końcu świadomość, że twój chłopak wolał zobaczyć się z twoją koleżanką z celi niż z tobą nie należy do najprzyjemniejszych. Jest to wręcz bolesna wiadomość, dlatego postanowiłam, iż nie przekażę jej pannie Calder.
Położyłam się na łóżku, podłączyłam słuchawki do mojego odtwarzacza muzyki i wcisnęłam "play". Już po chwili mogłam usłyszeć pierwsze dźwięki utworu Aerosmith - Dream On.

Every time that I look in the mirror
All these lines on my face getting clearer
The past is gone
It went by like dusk to dawn
Isn't that the way
Everybody's got their dues in life to pay

Yeah, I know nobody knows
Where it comes and where it goes
I know it's everybody's sin
You got to lose to know how to win.

~*~

Zawiodłam się, ale nie na was.
Zawiodłam się na sobie.
Ten rozdział jest beznadziejny.
Pewnie mogłabym wprowadzić różne poprawki itp., jednak nie mam na to czasu.
Ostatnio bardzo cisną mnie w szkole, co wiąże się z tym, że muszę się skupić właśnie na niej, nie na blogu.
A wierzcie mi, że chciałabym to zmienić.
Chciałabym się bardziej poświęcić pisaniu, jednak nie mogę.
Przepraszam.
Nie, nie, nie. Nie rezygnuję, nie.
Po prostu rozdziały nie będą pojawiać się regularnie w najbliższym czasie.
Wiecie, egzaminy gimnazjalne i te sprawy.
Trzeba się przyłożyć.
W każdym bądź razie dziękuję za ponad 1200 wejść i 40 komentarzy.
Mam nadzieję, że pojawi się ich więcej, zarówno jak i obserwatorów.
Mam nadzieję, że rozdział, pomimo jego beznadziejności, spodobał wam się i zechcecie pozostawić po sobie jakiś ślad.
Do następnego!